2 maja 2003 rok, godzina 01.21 Taehyung szalał. Dowiadując się o śmierci swojego ukochanego, chłopak czuł jak ogarnia go poczucie winy. Nie uchronił swojego chłopca, poczucie niesprawiedliwości. Dlaczego akurat on? Miał żal do siebie, żal do lekarzy. Żal do całego świata, żal do każdej pojedynczej jednostki. To mógł być każdy. A był on. Mieli wziąć ślub w czerwcu. Mieli być ze sobą do końca. No właśnie. Do czyjego końca? Taehyung krzyczał. Darł się, szlochał, próbując ulżyć swojemu zranionemu sercu. Niszczył mieszkanie. W końcu po co mu one? Nie chciał go, przypominało mu tylko młodszego. Te wszystkie dni, kiedy tylko siedzieli na kanapie, obdarowywując swoje usta pocałunkami zniknęły. Bezpowrotnie. Te dni, kiedy mogli po prostu budzić i zasypiać w swoich ramionach. Te, kiedy mogli razem wyjść, kiedy rozmawiali, śmiali się. Nie ma. Nie ma już nic. Pozostała tylko przerażająca pustka. — Taehyung. — Żylasta dłoń zacisnęła się na jego ramieniu. Odwrócił głowę. Yoongi. Min Yoongi. Najl
1 maja 2003 rok, godzina 23.20 — Zajebię się. — Taehyung. — Zabiję. — Brunet wplótł trzęsące dłonie we włosy i mocno za nie pociągnął. — KURWA MAĆ, ZA- — Zamknij się. — Yoongi zatkał chłopakowi usta swoją dłonią i siłą posadził go na stołku. — Zachowujesz się jakby Jeon już wąchał kwiatki od spodu. — Yoongi, on potrzebuje przeszczepu. — Co? — To co słyszysz. On potrzebuje przeszczepu na kurwa teraz. Lekarz powiedział, że jak się zatrzyma jeszcze raz to... — Chłopak jęknął, czując jak łzy zaczynają mu spływać po policzkach. — To bez dawcy mogę się z nim pożegnać. — Kim pierdolony Taehyung — warknął Min, siadając obok. -—Nienawidzę cię, że nic nam nie powiedziałeś. Jimin wypruwał sobie flaki, żeby się dowiedzieć, co się dzieje, a ty udawałeś, że nic nie wiesz, chociaż było całkiem inaczej. — Westchnął i położył dłoń na ramieniu przyjaciela. — Ale i tak cię lubię, więc nie ma mowy, żebyś się teraz poddał jasne? Stary, Jeongguk cię potrzebuje. Po twarzy Mina zaczęły spływ