1 maja 2003 rok, godzina 21.12
— Nie chciałem, żebyś to oglądał — mruknął Jeongguk, przecierając usta i wyrzucając ubrudzone chusteczki do kosza. — Jest już późno.
— No i co z tego? — zapytał Tae. Zdawał sobie sprawę, że jego obecność zaczęła przytłaczać młodszego. Widział jak chłopak krępuje się za każdym razem, gdy na niego patrzył, ale nie potrafił z tego zrezygnować.
Teraz Jeongguk był tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
— Po prostu... Jestem trochę zmęczony — szepnął, spuszczając wzrok na swoje złączone dłonie. — I ty pewnie też.
— Oh, czy ty mnie właśnie wyganiasz?
— Oczywiście, że nie. — Pokręcił głową zdecydowanie za szybko. — Po prostu widzę jak ciągle ziewasz. Przecież jutro też możesz do mnie przyjść, prawda?
— Jasne, że będę. — Kim siedział jeszcze chwilę, patrząc na zasypiającego chłopaka, po czym wstał i pochylił się dociskając usta do rozgrzanego czoła swojego słoneczka.
Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że to może być ostatni raz.
Ostatni raz, gdy widzi go żywego.
Bo gdy dotknął dłonią klamki, usłyszał za sobą, długi, rozdzierający ciszę, pisk.
— Nie chciałem, żebyś to oglądał — mruknął Jeongguk, przecierając usta i wyrzucając ubrudzone chusteczki do kosza. — Jest już późno.
— No i co z tego? — zapytał Tae. Zdawał sobie sprawę, że jego obecność zaczęła przytłaczać młodszego. Widział jak chłopak krępuje się za każdym razem, gdy na niego patrzył, ale nie potrafił z tego zrezygnować.
Teraz Jeongguk był tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
— Po prostu... Jestem trochę zmęczony — szepnął, spuszczając wzrok na swoje złączone dłonie. — I ty pewnie też.
— Oh, czy ty mnie właśnie wyganiasz?
— Oczywiście, że nie. — Pokręcił głową zdecydowanie za szybko. — Po prostu widzę jak ciągle ziewasz. Przecież jutro też możesz do mnie przyjść, prawda?
— Jasne, że będę. — Kim siedział jeszcze chwilę, patrząc na zasypiającego chłopaka, po czym wstał i pochylił się dociskając usta do rozgrzanego czoła swojego słoneczka.
Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że to może być ostatni raz.
Ostatni raz, gdy widzi go żywego.
Bo gdy dotknął dłonią klamki, usłyszał za sobą, długi, rozdzierający ciszę, pisk.
Komentarze
Prześlij komentarz