1 maja 2003 rok, godzina 23.20
— Zajebię się.
— Taehyung.
— Zabiję. — Brunet wplótł trzęsące dłonie we włosy i mocno za nie pociągnął. — KURWA MAĆ, ZA-
— Zamknij się. — Yoongi zatkał chłopakowi usta swoją dłonią i siłą posadził go na stołku. — Zachowujesz się jakby Jeon już wąchał kwiatki od spodu.
— Yoongi, on potrzebuje przeszczepu.
— Co?
— To co słyszysz. On potrzebuje przeszczepu na kurwa teraz. Lekarz powiedział, że jak się zatrzyma jeszcze raz to... — Chłopak jęknął, czując jak łzy zaczynają mu spływać po policzkach. — To bez dawcy mogę się z nim pożegnać.
— Kim pierdolony Taehyung — warknął Min, siadając obok. -—Nienawidzę cię, że nic nam nie powiedziałeś. Jimin wypruwał sobie flaki, żeby się dowiedzieć, co się dzieje, a ty udawałeś, że nic nie wiesz, chociaż było całkiem inaczej. — Westchnął i położył dłoń na ramieniu przyjaciela. — Ale i tak cię lubię, więc nie ma mowy, żebyś się teraz poddał jasne? Stary, Jeongguk cię potrzebuje.
Po twarzy Mina zaczęły spływać łzy, widząc jak drugi próbuje powstrzymać się, żeby nie zacząć rzucać krzesłami po korytarzu i ogranicza się tylko do płaczu.
— Wiem Yoongi, po prostu j-ja o-on... — Głos łamał mu się coraz bardziej, czując jak wszystko przytłacza go, niszczy, osadza się na jego sercu, jak wielki, ciężki głaz. — Chciałbym w to uwierzyć, że on będzie żył, Yoongi.
— Zajebię się.
— Taehyung.
— Zabiję. — Brunet wplótł trzęsące dłonie we włosy i mocno za nie pociągnął. — KURWA MAĆ, ZA-
— Zamknij się. — Yoongi zatkał chłopakowi usta swoją dłonią i siłą posadził go na stołku. — Zachowujesz się jakby Jeon już wąchał kwiatki od spodu.
— Yoongi, on potrzebuje przeszczepu.
— Co?
— To co słyszysz. On potrzebuje przeszczepu na kurwa teraz. Lekarz powiedział, że jak się zatrzyma jeszcze raz to... — Chłopak jęknął, czując jak łzy zaczynają mu spływać po policzkach. — To bez dawcy mogę się z nim pożegnać.
— Kim pierdolony Taehyung — warknął Min, siadając obok. -—Nienawidzę cię, że nic nam nie powiedziałeś. Jimin wypruwał sobie flaki, żeby się dowiedzieć, co się dzieje, a ty udawałeś, że nic nie wiesz, chociaż było całkiem inaczej. — Westchnął i położył dłoń na ramieniu przyjaciela. — Ale i tak cię lubię, więc nie ma mowy, żebyś się teraz poddał jasne? Stary, Jeongguk cię potrzebuje.
Po twarzy Mina zaczęły spływać łzy, widząc jak drugi próbuje powstrzymać się, żeby nie zacząć rzucać krzesłami po korytarzu i ogranicza się tylko do płaczu.
— Wiem Yoongi, po prostu j-ja o-on... — Głos łamał mu się coraz bardziej, czując jak wszystko przytłacza go, niszczy, osadza się na jego sercu, jak wielki, ciężki głaz. — Chciałbym w to uwierzyć, że on będzie żył, Yoongi.
Komentarze
Prześlij komentarz