2 kwietnia 2003 rok, godzina 16.03
— Proszę, Gukkie, tylko troszeczkę — szepnął Taehyung, trzymając w dłoni widelec z kawałkiem kurczaka.
— Nie chcę, Tae — jęknął Jeongguk zakrywając sobie twarz drżącymi dłońmi.
— Proszę, kochanie. — Brunet przysunął się bliżej chłopaka i wciągnął go na swoje kolana.
To nie była pierwsza taka sytuacja, ale Kim czuł się zawsze tak samo. Bezsilnie. Słabo i beznadziejnie. Teraz znowu zdał sobie sprawę, że nic nie jest lepiej i nie potrafi pomóc Gukowi na tyle, by ten chociaż trochę poczuł się lepiej.
— Gukkie?
— Nie chcę, weź to. — Jeon przycisnął twarz do szyi starszego, który poczuł jak zaczyna mu drgać dolna warga. Nie z nerwów.
Płakał.
— Jeonggukie, przecież dzisiaj zjadłeś tylko jeden kawałek jabłka. Musisz jeść, wiesz? — Kim miał ochotę powiedzieć drugiemu, że takie dalsze postępowanie może go zaprowadzić jedynie do szpitala. Lub do grobu.
— Kochanie... — Tae odsunął się trochę i przyłożył widelec do ust chłopaka, jednak ten od razu zaczął się odsuwać, panicznie kręcąc głową. Łzy spływały mu po policzkach, a ciało zaczęło drżeć, co dla starszego było wyraźnym znakiem, że musi przestać.
Odłożyć sztuciec z powrotem na talerz i mocno przycisnął do sobie szatyna.
— Przepraszam, T-tae, j-ja n-nie mogę...
— Damy radę, Gukkie, przecież razem jesteśmy bardzo silni. Mogłbyś mnie zwyzywać, a i tak nadal byłbym z tobą. — Kim uśmiechnął się smutno, odgraniając włosy ze spoconego czółka chłopaka. — Damy radę... — szepnął, kołysząc nimi w tył i w przód.
Nawet jeśli dają, to co z sercem Jeongguka?
— Proszę, Gukkie, tylko troszeczkę — szepnął Taehyung, trzymając w dłoni widelec z kawałkiem kurczaka.
— Nie chcę, Tae — jęknął Jeongguk zakrywając sobie twarz drżącymi dłońmi.
— Proszę, kochanie. — Brunet przysunął się bliżej chłopaka i wciągnął go na swoje kolana.
To nie była pierwsza taka sytuacja, ale Kim czuł się zawsze tak samo. Bezsilnie. Słabo i beznadziejnie. Teraz znowu zdał sobie sprawę, że nic nie jest lepiej i nie potrafi pomóc Gukowi na tyle, by ten chociaż trochę poczuł się lepiej.
— Gukkie?
— Nie chcę, weź to. — Jeon przycisnął twarz do szyi starszego, który poczuł jak zaczyna mu drgać dolna warga. Nie z nerwów.
Płakał.
— Jeonggukie, przecież dzisiaj zjadłeś tylko jeden kawałek jabłka. Musisz jeść, wiesz? — Kim miał ochotę powiedzieć drugiemu, że takie dalsze postępowanie może go zaprowadzić jedynie do szpitala. Lub do grobu.
— Kochanie... — Tae odsunął się trochę i przyłożył widelec do ust chłopaka, jednak ten od razu zaczął się odsuwać, panicznie kręcąc głową. Łzy spływały mu po policzkach, a ciało zaczęło drżeć, co dla starszego było wyraźnym znakiem, że musi przestać.
Odłożyć sztuciec z powrotem na talerz i mocno przycisnął do sobie szatyna.
— Przepraszam, T-tae, j-ja n-nie mogę...
— Damy radę, Gukkie, przecież razem jesteśmy bardzo silni. Mogłbyś mnie zwyzywać, a i tak nadal byłbym z tobą. — Kim uśmiechnął się smutno, odgraniając włosy ze spoconego czółka chłopaka. — Damy radę... — szepnął, kołysząc nimi w tył i w przód.
Nawet jeśli dają, to co z sercem Jeongguka?
Komentarze
Prześlij komentarz