12 lutego 2003 rok, godzina 17.15
— Gukkie, jesteś zły? — zapytał cicho Taehyung. Dosłownie chwilę temu powiedział swojemu chłopakowi, że musi wyjechać. Na miesiąc. Sam.
— Bardziej smutny — mruknął szaty, siląc się na uśmiech — Nie potrafię wytrzymać bez ciebie godziny, a ty chcesz mnie zostawić na miesiąc.
— Kochanie, nie chcę. Jeju, nie myśl tak. — Tae objął mocno chłopaka, nie pozwalając mu na żaden ruch. — To wina moich rodziców, że wysyłają mnie do Ameryki.
— Jesteś już dorosły Tae, jak rodzice mogą za ciebie decydować?
— Masz rację, Gukkie, ale w dalszym ciągu jestem od nich zależny. Ale już niedługo, wiesz? Zacznę pracować, a w Ameryce poznajduję jakieś wtyki. Wyprowadzimy się tam, a później weźmiemy ślub.
Jeongguk zamarł słysząc słowa chłopaka. Ślub? Przecież przestał podobać się Taehyungowi, pewnie brunet sam chciał wyjechać do Ameryki, żeby nie musieć spędzać z nim czasu. Dlaczego więc mówił te słowa, które łamały jego biedne serduszko?
Poczuł jak łzy napływają mu do oczu.
— Słońce, nie płacz. Szybko zleci wiesz? Będę dzwonił i pisał tak często jak tylko dam radę.
— Obiecujesz?
— Na mały paluszek. — Taehyung cmoknął chłopaka w czoło. — Poradzimy sobie, Gukkie.
13 lutego 2003 rok, godzina 15.15
— Żałuję, że nie spędzimy tych Walentynek razem — westchnął Tae, ściskając mniejszą dłoń chłopaka. — Wszystko zepsułem, to miały być nasze pierwsze wspólne Walentynki.
— Omo, Tae w porządku — wymamrotał Guk, zaciskając powieki i przygryzając usta.
Nie mógł się rozpłakać.
— Jeju, Gukkie, zachowujemy się jakbyśmy mieli się już więcej nie widzieć — zaśmiał się Tae, pociągając nosem. — Kocham cię łobuzie, pamiętaj o tym — powiedział i nie zwracając uwagi na ludzi wokół, mocno pocałował chłopaka w usta. — I pamiętaj, że gdyby się coś działo, idziesz od razu do Yoongiego albo do Jimina, jasne?
— Tak — przytaknął Jeon, ocierając łzy z policzków. — Ale gdyby u ciebie coś działo, to też masz mi od razu mówić, a nie.
Taehyung tylko prztaknął i ostatni raz pocałował zaczerwienionego Guka.
Szykuje się ciężki miesiąc.
— Gukkie, jesteś zły? — zapytał cicho Taehyung. Dosłownie chwilę temu powiedział swojemu chłopakowi, że musi wyjechać. Na miesiąc. Sam.
— Bardziej smutny — mruknął szaty, siląc się na uśmiech — Nie potrafię wytrzymać bez ciebie godziny, a ty chcesz mnie zostawić na miesiąc.
— Kochanie, nie chcę. Jeju, nie myśl tak. — Tae objął mocno chłopaka, nie pozwalając mu na żaden ruch. — To wina moich rodziców, że wysyłają mnie do Ameryki.
— Jesteś już dorosły Tae, jak rodzice mogą za ciebie decydować?
— Masz rację, Gukkie, ale w dalszym ciągu jestem od nich zależny. Ale już niedługo, wiesz? Zacznę pracować, a w Ameryce poznajduję jakieś wtyki. Wyprowadzimy się tam, a później weźmiemy ślub.
Jeongguk zamarł słysząc słowa chłopaka. Ślub? Przecież przestał podobać się Taehyungowi, pewnie brunet sam chciał wyjechać do Ameryki, żeby nie musieć spędzać z nim czasu. Dlaczego więc mówił te słowa, które łamały jego biedne serduszko?
Poczuł jak łzy napływają mu do oczu.
— Słońce, nie płacz. Szybko zleci wiesz? Będę dzwonił i pisał tak często jak tylko dam radę.
— Obiecujesz?
— Na mały paluszek. — Taehyung cmoknął chłopaka w czoło. — Poradzimy sobie, Gukkie.
13 lutego 2003 rok, godzina 15.15
— Żałuję, że nie spędzimy tych Walentynek razem — westchnął Tae, ściskając mniejszą dłoń chłopaka. — Wszystko zepsułem, to miały być nasze pierwsze wspólne Walentynki.
— Omo, Tae w porządku — wymamrotał Guk, zaciskając powieki i przygryzając usta.
Nie mógł się rozpłakać.
— Jeju, Gukkie, zachowujemy się jakbyśmy mieli się już więcej nie widzieć — zaśmiał się Tae, pociągając nosem. — Kocham cię łobuzie, pamiętaj o tym — powiedział i nie zwracając uwagi na ludzi wokół, mocno pocałował chłopaka w usta. — I pamiętaj, że gdyby się coś działo, idziesz od razu do Yoongiego albo do Jimina, jasne?
— Tak — przytaknął Jeon, ocierając łzy z policzków. — Ale gdyby u ciebie coś działo, to też masz mi od razu mówić, a nie.
Taehyung tylko prztaknął i ostatni raz pocałował zaczerwienionego Guka.
Szykuje się ciężki miesiąc.
Komentarze
Prześlij komentarz