30 grudnia 2002 rok, godzina 10.14
Taehyung odwrócił się na drugi bok i nie otwierając oczu, zaczął jeździć ręką po materacu. Nie czując tam ukochanego, otworzył oczy i niezadowolony zmarszczył nos.
Okropnie nie lubił momentu, kiedy budził się sam.
Pomimo, że było już po dziesiątej, to czuł się jakby był środek nocy. Może to wina tego, że razem z Gukiem trochę się zasiedzieli i poszli spać o wiele później niż planowali.
Brunet ruszył do kuchni, po drodze jeszcze wchodząc do łazienki umyć zęby. W przejściu usłyszał cichą muzykę dochodzącą z miejsca docelowego, a na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
Wiedział kogo tam zastanie i to mu wystarczyło.
— To nie było fajne z twojej strony — mruknął, gdy po niepostrzeżenie wślizgnął się do kuchni, dochodząc do młodszego i przyciskając go do blatu.
— T-tae...
— Uwielbiam się budzić przy tobie, a dzisiaj mnie zostawiłeś, hmm? — Odwrócił chłopaka w swoją stronę, z uznaniem patrząc na jego rumieńce. — Co masz na swoje wytłumaczenie?
— N-no wstałem, żeby... z-zrobić śniadanie. — O ile wiedział, że Taehyung się z nim drażni, to od razu poczuł się gorzej, a łzy pojawiły się w jego oczach. Nienawidził zawodzić.
— Oh, skarbie. — Starszy od razu objął chłopaka, nie chcąc by się rozpłakał. — Przecież wiesz, że żartuję.
— Przepraszam hyung...
— Wszystko jest w porządku, jeju, nie chciałem cię tak zamartwiać. — Odsunął się, ale od razu poczuł jak szatyn całuje go mocno w usta.
— Wszystkiego najlepszego, Tae. Kocham cię.
Taehyung odwrócił się na drugi bok i nie otwierając oczu, zaczął jeździć ręką po materacu. Nie czując tam ukochanego, otworzył oczy i niezadowolony zmarszczył nos.
Okropnie nie lubił momentu, kiedy budził się sam.
Pomimo, że było już po dziesiątej, to czuł się jakby był środek nocy. Może to wina tego, że razem z Gukiem trochę się zasiedzieli i poszli spać o wiele później niż planowali.
Brunet ruszył do kuchni, po drodze jeszcze wchodząc do łazienki umyć zęby. W przejściu usłyszał cichą muzykę dochodzącą z miejsca docelowego, a na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
Wiedział kogo tam zastanie i to mu wystarczyło.
— To nie było fajne z twojej strony — mruknął, gdy po niepostrzeżenie wślizgnął się do kuchni, dochodząc do młodszego i przyciskając go do blatu.
— T-tae...
— Uwielbiam się budzić przy tobie, a dzisiaj mnie zostawiłeś, hmm? — Odwrócił chłopaka w swoją stronę, z uznaniem patrząc na jego rumieńce. — Co masz na swoje wytłumaczenie?
— N-no wstałem, żeby... z-zrobić śniadanie. — O ile wiedział, że Taehyung się z nim drażni, to od razu poczuł się gorzej, a łzy pojawiły się w jego oczach. Nienawidził zawodzić.
— Oh, skarbie. — Starszy od razu objął chłopaka, nie chcąc by się rozpłakał. — Przecież wiesz, że żartuję.
— Przepraszam hyung...
— Wszystko jest w porządku, jeju, nie chciałem cię tak zamartwiać. — Odsunął się, ale od razu poczuł jak szatyn całuje go mocno w usta.
— Wszystkiego najlepszego, Tae. Kocham cię.
Komentarze
Prześlij komentarz