5 września 2002 rok, godzina 21.45
— Co ty za głupoty pieprzysz, dzieciaku... — westchnął Taehyung, próbując zrzucić z siebie chłopaka. Na próżno, bo jego ręce zacisnęły się na tyle mocno, że zaczęło się to robić nieprzyjemne.
— No ale buzi~ — wyjęczał, wtulając swój nos w szyję bruneta. — Ale zajebiście pachniesz.
Czy on aby na pewno jest taki nachlany na jakiego wydaje się na pierwszy rzut oka?
— Dam ci buzi, kiedy wstaniesz i dasz mi się zaprowadzić na górę, w porządku? — zaproponował Kim, gratulując sobie tak wspaniałego pomysłu. W końcu po drodze dzieciak zaśnie, a on nie będzie się musiał martwić, że mu ulegnie.
— W porządku! — pisnął chłopak, od razu odklejając się od torsu drugiego. Mimo wszystko rzeczywistość nie była taka kolorowa, jaka mogła się wydawać. O ile szatyn nie seplenił i mówił z sensem, to nie był wstanie się sam podnieść, więc o przejściu po schodach nie było mowy.
— Ale fajnie, że mnie wziąłeś na rączki — wymamrotał Jeongguk, po raz kolejny się w niego wtulając.
Kim starał się puścić to mimo uszu, no ale, kto normalny chciałby to zrobić?
Wejście na górę wcale nie było takie proste (nikt nie mówił, że będzie). Może i Jeon był niższy, ale do najlżejszych mimo wszystko nie należał.
Dla własnego ułatwienia Taehyung wybrał pokój znajdujący się najbliżej schodów. Będąc w środku sypialni (miejmy nadzieję, że gościnnej) rzucił chłopaka na łóżko, jak worek ziemniaków, a sam podszedł otworzyć okno.
— Ale się wszyscy najebali — mruknął, widząc jak część osób, która akurat znajdowała się na dworze praktycznie czołga się po trawniku. — Beznadzieja.
W momencie, gdy chciał się odwrócić, poczuł jak (po raz kolejny!) ręce chłopaka zaciskają się wokół pasa wyższego.
— Miałeś dać mi buzi.
— Miałeś spać.
— No, ale... — Szatyn odsunął się na tyle, by drugi mógł się odwrócić i tupnął nogą. — Powiedziałeś, że dasz.
— Jakim cudem przeszedłeś ten kawałek z łóżka do okna, a ja musiałem cię taszczyć po schodach?
— Na czworakach — mruknął z lekkim uśmiechem, zerkając na chłopaka i mnąc swoją koszulkę w dłoniach. — To jak? Buzi? — Ułożył usta w dziubek i pochylił się w stronę Taehyunga.
To nie tak, że Tae nie chciał go pocałować. Oczywiście, że chciał, ale mimo wszystko on był pijany.
Obaj byli.
Dlatego też podszedł do chłopaka i docisnął swoje usta do tych jego. I mimo, że szatyn chciał od razu się odsunąć (w końcu mówił tylko o buzi), to Tae przytrzymał go, dociskając do siebie jeszcze mocniej.
Kiedy Kim pocałował Jeongguka, poczuł przyjemne łaskotanie w brzuchu. Mimo smaku alkoholu, wyczuł też lekki posmak... truskawki? Tak jakby chłopak przed imprezą posmarował sobie usta grubą warstwą takiej pomadki.
Nie chciał się odsuwać, a patrząc na fakt, że Guk zbliżył się jeszcze bardziej do chłopaka i umieścił dłonie na jego biodrach, to nie tylko on nie chciał tego robić.
Wprosił się językiem do wnętrza ust drugiego, na co szatyn mruknął rozkosznie. Chyba już zapomniał jakie to jest uczucie, kiedy ktoś potrafi sprawić, że się odlatuje mimo, że to tylko całowanie.
Taehyung położył ręce pod pośladkami chłopaka, tym samym dając mu tym samym znak, że chce go podnieść. I o dziwo, o ile prędzej marudził, że musiał wnosić go po schodach, to teraz wcale nie przeszkadzał ciężar Guka.
Zaczął powoli kierować się w stronę łóżka.
Jeśli miałby wybierać, mógłby spędzić tak całą noc.
— Co ty za głupoty pieprzysz, dzieciaku... — westchnął Taehyung, próbując zrzucić z siebie chłopaka. Na próżno, bo jego ręce zacisnęły się na tyle mocno, że zaczęło się to robić nieprzyjemne.
— No ale buzi~ — wyjęczał, wtulając swój nos w szyję bruneta. — Ale zajebiście pachniesz.
Czy on aby na pewno jest taki nachlany na jakiego wydaje się na pierwszy rzut oka?
— Dam ci buzi, kiedy wstaniesz i dasz mi się zaprowadzić na górę, w porządku? — zaproponował Kim, gratulując sobie tak wspaniałego pomysłu. W końcu po drodze dzieciak zaśnie, a on nie będzie się musiał martwić, że mu ulegnie.
— W porządku! — pisnął chłopak, od razu odklejając się od torsu drugiego. Mimo wszystko rzeczywistość nie była taka kolorowa, jaka mogła się wydawać. O ile szatyn nie seplenił i mówił z sensem, to nie był wstanie się sam podnieść, więc o przejściu po schodach nie było mowy.
— Ale fajnie, że mnie wziąłeś na rączki — wymamrotał Jeongguk, po raz kolejny się w niego wtulając.
Kim starał się puścić to mimo uszu, no ale, kto normalny chciałby to zrobić?
Wejście na górę wcale nie było takie proste (nikt nie mówił, że będzie). Może i Jeon był niższy, ale do najlżejszych mimo wszystko nie należał.
Dla własnego ułatwienia Taehyung wybrał pokój znajdujący się najbliżej schodów. Będąc w środku sypialni (miejmy nadzieję, że gościnnej) rzucił chłopaka na łóżko, jak worek ziemniaków, a sam podszedł otworzyć okno.
— Ale się wszyscy najebali — mruknął, widząc jak część osób, która akurat znajdowała się na dworze praktycznie czołga się po trawniku. — Beznadzieja.
W momencie, gdy chciał się odwrócić, poczuł jak (po raz kolejny!) ręce chłopaka zaciskają się wokół pasa wyższego.
— Miałeś dać mi buzi.
— Miałeś spać.
— No, ale... — Szatyn odsunął się na tyle, by drugi mógł się odwrócić i tupnął nogą. — Powiedziałeś, że dasz.
— Jakim cudem przeszedłeś ten kawałek z łóżka do okna, a ja musiałem cię taszczyć po schodach?
— Na czworakach — mruknął z lekkim uśmiechem, zerkając na chłopaka i mnąc swoją koszulkę w dłoniach. — To jak? Buzi? — Ułożył usta w dziubek i pochylił się w stronę Taehyunga.
To nie tak, że Tae nie chciał go pocałować. Oczywiście, że chciał, ale mimo wszystko on był pijany.
Obaj byli.
Dlatego też podszedł do chłopaka i docisnął swoje usta do tych jego. I mimo, że szatyn chciał od razu się odsunąć (w końcu mówił tylko o buzi), to Tae przytrzymał go, dociskając do siebie jeszcze mocniej.
Kiedy Kim pocałował Jeongguka, poczuł przyjemne łaskotanie w brzuchu. Mimo smaku alkoholu, wyczuł też lekki posmak... truskawki? Tak jakby chłopak przed imprezą posmarował sobie usta grubą warstwą takiej pomadki.
Nie chciał się odsuwać, a patrząc na fakt, że Guk zbliżył się jeszcze bardziej do chłopaka i umieścił dłonie na jego biodrach, to nie tylko on nie chciał tego robić.
Wprosił się językiem do wnętrza ust drugiego, na co szatyn mruknął rozkosznie. Chyba już zapomniał jakie to jest uczucie, kiedy ktoś potrafi sprawić, że się odlatuje mimo, że to tylko całowanie.
Taehyung położył ręce pod pośladkami chłopaka, tym samym dając mu tym samym znak, że chce go podnieść. I o dziwo, o ile prędzej marudził, że musiał wnosić go po schodach, to teraz wcale nie przeszkadzał ciężar Guka.
Zaczął powoli kierować się w stronę łóżka.
Jeśli miałby wybierać, mógłby spędzić tak całą noc.
Komentarze
Prześlij komentarz