— Hej, Jiminie. I jak się czujesz? — zapytał chłopak, siadając na kozetce. Odkąd chłopak zasłabł na lekcji wychowania fizycznego, siedział obok niego. Pielęgniarka nie mogła podać chłopakowi żadnych leków, a jak na złość matka Jimina nie odbierała. Pozostało tylko czekanie, a Yoongi nie chciał zostawiać swojego chłopca.
Swojego.
Nie wiedział, kiedy go tak zaczął nazywać, ale nie potrafił wyrzucić tego określenia z głowy.
Chciał, żeby Jimin był jego.
A Jimin chciał być Yoongiego, ale skąd on mógł o tym wiedzieć?
— Jest okej, hyung. Mogę wrócić na lekcje?
— Nie, Jimin — mruknął starszy, zaczesując sobie grzywką do tyłu i odchylająć się trochę w tył, jednak nadal nie spuszczał wzroku z bladej buzi swojego chłopca. — Co to za pomysł, co? Powinieneś...
Chłopak przerwał z powodu huku, który rozległ się w małym pomieszczeniu.
Matka Jimina wpadła do gabinetu na tyle gwałtownie, że drzwi uderzając w ścianę, zrobiły w niej dziurę.
— Och, przepraszam — westchnęła, patrząc z politowaniem na ubity tynk. — Ja po Jimina.
— Trochę to Pani zajęło — zauważyła kąśliwie pielęgniarka. — No nic, Jimin możesz się zbierać, a z Panią chciałabym tylko zamienić słówko. Proszę za mną.
Gdy obie zniknęły za drzwiami pomieszczenia, do którego tak naprawdę żaden z uczniów nie miał wstępu, Jimin powoli opuścił nogi na podłogę, próbując wstać. Błąd. Od razu gdy to zrobił zakręciło mu się w głowie na tyle mocno, że musiał z powrotem usiąść.
Poczuł jak robi mu się gorąco.
A co jak nie wstanę? Nie dam rady nawet dojść do samochodu? Boże, przecież ona mnie od razu zawiezie do szpitala.
— Hyung — szepnął ze łzami w oczach, spoglądając na blondyna, który mimo, że się nie odzywał, to nadal uważnie obserwował. — Pomóż mi...
Swojego.
Nie wiedział, kiedy go tak zaczął nazywać, ale nie potrafił wyrzucić tego określenia z głowy.
Chciał, żeby Jimin był jego.
A Jimin chciał być Yoongiego, ale skąd on mógł o tym wiedzieć?
— Jest okej, hyung. Mogę wrócić na lekcje?
— Nie, Jimin — mruknął starszy, zaczesując sobie grzywką do tyłu i odchylająć się trochę w tył, jednak nadal nie spuszczał wzroku z bladej buzi swojego chłopca. — Co to za pomysł, co? Powinieneś...
Chłopak przerwał z powodu huku, który rozległ się w małym pomieszczeniu.
Matka Jimina wpadła do gabinetu na tyle gwałtownie, że drzwi uderzając w ścianę, zrobiły w niej dziurę.
— Och, przepraszam — westchnęła, patrząc z politowaniem na ubity tynk. — Ja po Jimina.
— Trochę to Pani zajęło — zauważyła kąśliwie pielęgniarka. — No nic, Jimin możesz się zbierać, a z Panią chciałabym tylko zamienić słówko. Proszę za mną.
Gdy obie zniknęły za drzwiami pomieszczenia, do którego tak naprawdę żaden z uczniów nie miał wstępu, Jimin powoli opuścił nogi na podłogę, próbując wstać. Błąd. Od razu gdy to zrobił zakręciło mu się w głowie na tyle mocno, że musiał z powrotem usiąść.
Poczuł jak robi mu się gorąco.
A co jak nie wstanę? Nie dam rady nawet dojść do samochodu? Boże, przecież ona mnie od razu zawiezie do szpitala.
— Hyung — szepnął ze łzami w oczach, spoglądając na blondyna, który mimo, że się nie odzywał, to nadal uważnie obserwował. — Pomóż mi...
Komentarze
Prześlij komentarz