|| Decyzja należy do Ciebie ||
— Chcę z Tobą tylko porozmawiać, proszę o tak wiele?! — kłótnia z chłopakiem trwała od kilku minut.
Byłaś zła, że ukochany ostatnio nie poświęca Ci w ogóle czasu. Zdawałaś sobie sprawę, że ma dużo pracy, jednak ostatnio trochę przesadzał i zrobił się chamski, co strasznie Cię smuciło.
— Nie potrafisz zrozumieć tego, że mam teraz dużo do roboty i nie mam czasu?! Musisz cały czas strzelać swoimi fochami?!
— Skoro tak Ci to przeszkadza — zaczęłaś, uspokajając się — zrywam z Tobą.
Skończyłaś mówić, ledwo powstrzymując łzy. Chwyciłaś swoją skórzaną kurtkę i wyszłaś z mieszkania trzaskając drzwiami.
Gdy przeszłaś kawałek, zatrzymałaś się, ocierając łzy. Nie miałaś gdzie się podziać i teraz dopiero zdałaś sobie sprawę z powagi sytuacji. Było zimno, ciemno, w dodatku padał śnieg, jak to w grudniu, a nie miałaś ze sobą portfela, ani telefonu, bo wszystko zostało w waszej byłej sypialni.
Zaczęłaś pocierać dłonie o siebie, żeby choć trochę je rozgrzać, jednak niewiele to dało. Od dziecka wiecznie było Ci zimno, a teraz stałaś na mrozie w skórzanej kurtce, jeansach i zwykłych trampkach.
Przeszłaś jeszcze dość duży kawałek. Zaczęły przechodzić Cię dreszcze i szczękałaś zębami, a oczy zaczęły Ci się zamykać ze zmęczenia. Niewiele myśląc, usiadłaś na cholernie zimnym betonie, opierając się o chropowatą powierzchnię jednego z budynków.
Chłopak przez chwilę stał, otrząsając się z szoku. Zacisnął usta w wąską kreskę i wrócił do pracowni, jednak nie potrafił się skupić i jego myśli cały czas krążyły wokół Ciebie. Przetarł dłonią twarz, odchylając się na krześle, a do jego uszu dobiegł dźwięk dzwonka dochodzący z Twojego telefonu.
Brunet wstał jak poparzony, wbiegając do sypialni. Widząc, że oprócz telefonu leży tam jeszcze Twój portfel, przerażony wybiegł z mieszkania.
Chłopak po raz setny przebiegł po tej samej ulicy, starając się Cię znaleźć. Było kilka minut po czwartej, a poszukiwania zaczął przed drugą. Nie miał żadnego pomysłu, gdzie się mogłaś udać, bo mieszkaliście na obrzeżach miasta i prawie do każdego było daleko.
Chłopak postanowił zgłosić się na policję. Gdy przechodził obok sklepu, zobaczył postać leżącą na zimnym betonie. Najpierw przeszedł obok niej obojętnie, jednak prawie od razu się cofnął, rozpoznając Twoją kurtkę.
Pobiegł do Ciebie, od razu zdejmując swój sweter, przez co stał teraz w samym podkoszulku. Opatulił Cię nim, delikatnie podnosząc Cię z ziemi.
Twoja lodowata skóra miała sino-zielonkawy kolor, a klatka piersiowa prawie niewidoczne się unosiła. Chłopak był zły na siebie i jednocześnie przerażony Twoim stanem. Wiedział, że najrozsądniejszym wyjściem było by zadzwonienie po pogotowie, jednak nie myślał teraz rozsądnie i chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, by móc się Tobą zająć.
Brunet chciał pomóc Ci jak najszybciej, jednak problem był taki, że nie wiedział jak.
Najpierw siedział z Tobą przy otwartych drzwiach wejściowych, żeby zmiana temperatury nie była drastyczna i tylko lekkie podmuchy ciepła do was docierały.
Potem poszedł trochę dalej. Dopiero, gdy zobaczył, że Twoja skóra robi się lekko zaróżowiona, zaniósł Cię do salonu, gdzie i tak było bardzo zimno.
Od razu po przebudzeniu poczułaś silny ból gardła i głowy. Chwilę zajęło Ci przypomnienie sobie jak doprowadziłaś się do tego stanu. Łzy napłynęły Ci do oczu, widząc chłopaka, który spał na klęcząco, opierając się o łóżko.
Chciałaś jak najszybciej wyjść z pokoju, ale Twój nagły ruch zbudził chłopaka.
Podniósł głowę, szybko mrugając oczami. Gdy zobaczył, że wpatrujesz się w niego z załzawionymi oczami, wszedł na łóżko i dosłownie się na Ciebie rzucił. Przytulił Cię, całując jednocześnie w czoło.
— Nie chciałem, żeby wszystko się tak potoczyło, przepraszam. To moja wina i może nie powinienem o to prosić, to... może zaczniemy jeszcze raz? Pokażę Ci, że potrafię zająć się swoją kobietą jak należy, bez moich zbędnych humorków. Decyzja należy do Ciebie.
— Chcę z Tobą tylko porozmawiać, proszę o tak wiele?! — kłótnia z chłopakiem trwała od kilku minut.
Byłaś zła, że ukochany ostatnio nie poświęca Ci w ogóle czasu. Zdawałaś sobie sprawę, że ma dużo pracy, jednak ostatnio trochę przesadzał i zrobił się chamski, co strasznie Cię smuciło.
— Nie potrafisz zrozumieć tego, że mam teraz dużo do roboty i nie mam czasu?! Musisz cały czas strzelać swoimi fochami?!
— Skoro tak Ci to przeszkadza — zaczęłaś, uspokajając się — zrywam z Tobą.
Skończyłaś mówić, ledwo powstrzymując łzy. Chwyciłaś swoją skórzaną kurtkę i wyszłaś z mieszkania trzaskając drzwiami.
Gdy przeszłaś kawałek, zatrzymałaś się, ocierając łzy. Nie miałaś gdzie się podziać i teraz dopiero zdałaś sobie sprawę z powagi sytuacji. Było zimno, ciemno, w dodatku padał śnieg, jak to w grudniu, a nie miałaś ze sobą portfela, ani telefonu, bo wszystko zostało w waszej byłej sypialni.
Zaczęłaś pocierać dłonie o siebie, żeby choć trochę je rozgrzać, jednak niewiele to dało. Od dziecka wiecznie było Ci zimno, a teraz stałaś na mrozie w skórzanej kurtce, jeansach i zwykłych trampkach.
Przeszłaś jeszcze dość duży kawałek. Zaczęły przechodzić Cię dreszcze i szczękałaś zębami, a oczy zaczęły Ci się zamykać ze zmęczenia. Niewiele myśląc, usiadłaś na cholernie zimnym betonie, opierając się o chropowatą powierzchnię jednego z budynków.
❄
Chłopak przez chwilę stał, otrząsając się z szoku. Zacisnął usta w wąską kreskę i wrócił do pracowni, jednak nie potrafił się skupić i jego myśli cały czas krążyły wokół Ciebie. Przetarł dłonią twarz, odchylając się na krześle, a do jego uszu dobiegł dźwięk dzwonka dochodzący z Twojego telefonu.
Brunet wstał jak poparzony, wbiegając do sypialni. Widząc, że oprócz telefonu leży tam jeszcze Twój portfel, przerażony wybiegł z mieszkania.
❄
Chłopak po raz setny przebiegł po tej samej ulicy, starając się Cię znaleźć. Było kilka minut po czwartej, a poszukiwania zaczął przed drugą. Nie miał żadnego pomysłu, gdzie się mogłaś udać, bo mieszkaliście na obrzeżach miasta i prawie do każdego było daleko.
Chłopak postanowił zgłosić się na policję. Gdy przechodził obok sklepu, zobaczył postać leżącą na zimnym betonie. Najpierw przeszedł obok niej obojętnie, jednak prawie od razu się cofnął, rozpoznając Twoją kurtkę.
Pobiegł do Ciebie, od razu zdejmując swój sweter, przez co stał teraz w samym podkoszulku. Opatulił Cię nim, delikatnie podnosząc Cię z ziemi.
Twoja lodowata skóra miała sino-zielonkawy kolor, a klatka piersiowa prawie niewidoczne się unosiła. Chłopak był zły na siebie i jednocześnie przerażony Twoim stanem. Wiedział, że najrozsądniejszym wyjściem było by zadzwonienie po pogotowie, jednak nie myślał teraz rozsądnie i chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, by móc się Tobą zająć.
❄
Brunet chciał pomóc Ci jak najszybciej, jednak problem był taki, że nie wiedział jak.
Najpierw siedział z Tobą przy otwartych drzwiach wejściowych, żeby zmiana temperatury nie była drastyczna i tylko lekkie podmuchy ciepła do was docierały.
Potem poszedł trochę dalej. Dopiero, gdy zobaczył, że Twoja skóra robi się lekko zaróżowiona, zaniósł Cię do salonu, gdzie i tak było bardzo zimno.
❄
Od razu po przebudzeniu poczułaś silny ból gardła i głowy. Chwilę zajęło Ci przypomnienie sobie jak doprowadziłaś się do tego stanu. Łzy napłynęły Ci do oczu, widząc chłopaka, który spał na klęcząco, opierając się o łóżko.
Chciałaś jak najszybciej wyjść z pokoju, ale Twój nagły ruch zbudził chłopaka.
Podniósł głowę, szybko mrugając oczami. Gdy zobaczył, że wpatrujesz się w niego z załzawionymi oczami, wszedł na łóżko i dosłownie się na Ciebie rzucił. Przytulił Cię, całując jednocześnie w czoło.
— Nie chciałem, żeby wszystko się tak potoczyło, przepraszam. To moja wina i może nie powinienem o to prosić, to... może zaczniemy jeszcze raz? Pokażę Ci, że potrafię zająć się swoją kobietą jak należy, bez moich zbędnych humorków. Decyzja należy do Ciebie.
Komentarze
Prześlij komentarz