- NIBY JAK NIE ŻYJE?! NAMJOON TY SIĘ W OGÓLE SŁYSZYSZ?! CO TY W OGÓLE PIERDOLISZ?! BYLIŚMY TYDZIEŃ TEMU U WAS, I KURWA, JAKOŚ NIC MU NIE BYŁO! COŚ TY MU ZROBIŁ TY CHUJU GŁUPI?
Rudowłosy krzyczał kilka minut do słuchawki, po czym ogarnął się, prosząc o adres szpitala, w którym przebywał SeokJin. Od razu rozłączył się, po usłyszeniu tej jednej informacji, po czym pojawił się w budynku przeszło pół godziny później. Od razu, po zobaczeniu Namjoon'a, miał ochotę rzucić się na niego i najlepiej udusić, jednak zdawał sobie sprawę, że i tak nic by to nie dało.
Nie miał ochoty rozmawiać z blondynem, więc zaczepił lekarza, który akurat wychodził z sali, w której leżał brunet.
- Panie doktorze, co się stało z Kim SeokJin'em? - zapytał, chociaż wiedział, że odpowiedź będzie jednoznaczna. Widział to nawet po minie lekarza.
- A Pan jest...
- Jestem jego bratem, panie doktorze.
- Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że pana brat nie żyje. Moje kondolencje - stwierdził z lekką nutką żalu w głosie, po czym chciał wyminąć chłopaka, jednak ten zatrzymał go, chwytając go za ramię.
- A niech mi pan jeszcze powie... Co było przyczyną?
- Zawał serca. Niestety, gdy pogotowie przyjechało, było już za późno, by cokolwiek zrobić.
Rudowłosy otworzył lekko usta. Spodziewał się wszystkiego, ale nie zawału. Przecież objawy zaczynają się prędzej, prawda?
Nie zwrócił uwagi na lekarza, który minął go ani na łzy, które spływały mu po policzkach, kapiąc na koszulkę.
Nagle poczuł, że coś wtula się w jego klatkę piersiową. Zamrugał kilka razy, ale, gdy do jego nozdrzy dobiegł zapach arbuzowego szamponu, nie musiał się zastanawiać kto to był.
Nie zwrócił uwagi na lekarza, który minął go ani na łzy, które spływały mu po policzkach, kapiąc na koszulkę.
Nagle poczuł, że coś wtula się w jego klatkę piersiową. Zamrugał kilka razy, ale, gdy do jego nozdrzy dobiegł zapach arbuzowego szamponu, nie musiał się zastanawiać kto to był.
- Jungkookie? Co ty tutaj robisz? Jestem pewny, że Cię ze sobą nie zabierałem.
- J-ja słyszałem jak krzyczałeś i trochę się wystraszyłem, ale potem pytałeś o adres to pobiegłem do auta i położyłem się na tylnym siedzeniu, i przykryłem kocem. Ja wiem już co się stało, ale dlaczego?
- Zawał, Kookie, zawał - powiedział chłopak, chwytając młodszego za brodę i unosząc jego głowę do góry. Poczuł, jak ściska go serce, gdy zobaczył, że po policzkach chłopaka cały czas spływają łzy. - Jejku, słońce, nie płacz, proszę - wychrypiał, ocierając policzki młodszego i znowu przyciskając go do swojej piersi. - Nie płacz, Kookie, nie płacz.
Namjoon'a w szpitalu już nie było.
Śmierć najnędzniejszej nawet istoty zostawia po sobie dudniącą pustkę.
William Faulkner
_________________________
już tylko epilog został~
Komentarze
Prześlij komentarz