30 grudnia 2002 rok, godzina 23.15 — T-tae — sapnął Guk, czując pod plecami miękki materac. Chłopak w odpowiedzi warknął cicho, co jeszcze bardziej pobudziło ich obu. Starszy ściągnął koszulkę drugiego i prawie od razu zrobił to też ze swoją, czując jak ręce chłopaka ciagnął go w dół do kolejnego mokrego pocałunku. Ręce Taehyunga zjechały na brzuch chłopaka, zahaczając przy tym o sutki. Jeongguk chyba nie był na to przygotowany, bo przygryzł wargę chłopaka na tyle mocno, że oboje poczuli smak krwi. — W porządku — szepnął Kim, wiedząc, że drugi byłby w stanie zacząć się obwiniać i przepraszać, czując wyrzuty sumienia. Zjechał na szyję szatyna, zaczynając robić na niej malinki. Poświęcił jej więcej czasu niż zamierzał, ale zauważył, że to był czuły punkt chłopaka. Nie mógł odpuścić sobie słuchania tych jęków, które ciągle przybierały na sile. — Mówiłem ci już, że jesteś śliczny? — Tae podniósł się, żeby spojrzeć na drugiego. Zarumienione policzki, świecące się od śliny, czer