Tak dla wyjaśnienia. Wiem, że miałam napisać '' kiedy trafiasz do szpitala '', ale niedawno napisałam, gdy masz wypadek samochodowy i nie chciałam, żeby to było podobne, bo prawdopodobnie, by było. Dlatego zmieniłam trochę temat. Właśnie dlatego postanowiłam, że zrobię drugą część, właśnie tego co się dzieje po tym wypadku.
Tutaj pisałam w formie pierwszoosobowej (Piszę, żeby nie było nieporozumień)
Część 1
Reakcja Bts, gdy masz wypadek samochodowy.
Jimin
Złapałem pierwszą lepszą taksówkę, chaotycznie mówiąc kierowcy, gdzie ma jechać. Po kilku minutach, chyba sam zrozumiał o co mi chodzi. Po drodze próbował mnie uspokoić, jednak cały czas mamrotałem pierwsze lepsze słowa jakie wpadły mi do głowy.
Gdy wreszcie zatrzymał się przed szpitalem, na siedzeniu zostawiłem tyle pieniędzy ile wpadło mi w ręce i dosłownie wyleciałem z auta.
- Gdzie leży ** Twoje pełne imię i nazwisko **? - wydyszałem, próbując złapać oddech przed recepcjonistką.
- Piętro 2 sala 13 - myślałem, że będą problemy, a tu proszę.
Biegłem schodami, przeskakując po dwa stopnie. Nie mogłem pozbyć się strachu, który ściskał mi żołądek.
10,11,12,12 JEST! Chciałem jak najszybciej wejść do środka, ale jakiś lekarz mi przeszkodził.
- Kim Pan jest? - najlepsze pytanie ever .
- Jej narzeczonym - musiałem skłamać. Gdybym powiedział, że chłopakiem na pewno by mnie nie wpuścił.
- Nie może pan tam teraz wejść.
- Bo? - warknąłem. Zacząłem się już tracić cierpliwość. Chciałem jak najszybciej znaleźć się obok mojej księżniczki, a ten buc bardzo mi to utrudniał
- Bo pańska narzeczona jest w ciężkim stanie i nikt tam nie może wchodzić.
- Nikt? A pan?
- Proszę pana, ale ja jestem lekarzem.
- No i? - czułem, że łzy zaczynają mnie piec pod powiekami - ale jest też Pan człowiekiem. Niech mnie pan do niej wpuści. Proszę - głos mi się załamał.
Widać było, że zaczął się zastanawiać. Po chwili powiedział:
- Dobrze, ale TYLKO 5 minut.
- Dziękuję - wyszeptałem, wlatując do sali.
Od razu złapałem Cię za rękę. Tak bardzo chciałem, żebyś wiedziała, że tu jestem. Przybliżyłem jej dłoń do swoich ust i ją pocałowałem.
- Co by się nie działo, będę Cię wspierać. Jesteś moją księżniczką.
Jin
Przez całą drogę martwiłem się Y/N i całym wypadkiem. Przeklinałem siebie, że z nią nie pojechałem. Wołałbym być na Twoim miejscu, bylebyś nie musiała cierpieć.
Gdy wyszedłem z auta usłyszałem za sobą:
- No proszę, szybki jesteś - od razu skojarzyłem ten głos. Gość od komórki.
- A co Cię to obchodzi?
- Po prostu chciałem zobaczyć ile pojedziesz do swojej ukochanej. - poczułem, że krew we mnie zawrzała. Bez zbędnych ceregieli podszedłem do niego i po prostu go rąbnąłem. Musiałem się na czymś wyżyć, a jego nos wydawał się do tego idealny. Chłopak upadł, a ja się nad nim pochyliłem, chcąc poprawić, jednak przypomniałem sobie z jakiego powodu tu jestem. Odwróciłem się, mieląc w ustach przekleństwo.
Bez problemu dowiedziałem się, gdzie leży Y/N. Trochę mnie zaniepokoiło to, że wystarczy zapytać, gdzie leży dana osoba i już Ci mówią. Gdy znalazłem się na korytarzu, gdzie była sala Y/N, zobaczyłem, że z pomieszczenia w którym się znajdowała wychodzi lekarz. Szybkim krokiem podszedłem do niego i zapytałem:
- Doktorze co z Y/N?
- Pan jest narzeczonym? - kiwnęłam głową - jest w ciężkim stanie. Prawdopodobnie będziemy musieć przeprowadzić operację - poczułem, że serce gwałtownie mi przyśpieszyło - ale postaramy się zrobić wszystko co w naszej mocy, by do tego nie doszło.
- C-czy...
- Może pan do niej wejść, ale tylko na chwilę.- po tych słowach odszedł.
Powoli wszedłem do sali i przy okazji po policzkach spłynęło mi kilka łez.
- Pamiętaj kochanie, przejdziemy przez to razem.
Rap Monster
W aucie siedziałem jak na szpilkach, nerwowo bębniąc palcami o kierownicę. Skłamałbym mówiąc, że się nie denerwuję. Denerwuję się i to jak cholera. Wyprzedzałem jak najwięcej aut, żeby jak zwykle nie stać w kilkugodzinnym korku. Między tym, gdy dostałem SMS'a, a tym gdy wjechałem na parking szpitalny, była godzina różnicy. Gdyby nie to, że było południe, prawdopodobnie zajęłoby mi to o wiele krócej.
Nawet przez chwilę się nie zastanawiałem, tylko od razu wszedłem do sali na której leżała Y/N. Była tam też pielęgniarka, która zmieniała jej opatrunek. Na widok mojego szczęścia pozawijanego w bandaże, serce rozlatywało mi się na miliony kawałków. Starałem się iść jak najciszej, bo bałem się, że gdybym szedł głośniej, mógłbym jej jakoś zaszkodzić. Pielęgniarka też opuściła te pomieszczenie bezszelestnie. Bałem się chwycić Cię za rękę, więc po prostu usiadłem i wpatrywałem się w Twoja spokojną twarz. W tym momencie byłem zły, nie wściekły na siebie, za to, że nie spędzałem z nią tyle czasu, tylko siedziałem w pracowni, albo ćwiczyłem. Nigdy nie miałem na nic czasu, a gdybym się postarał to był go znalazł i na pewno wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Przepraszam Cie kochanie. To się już więcej nie powtórzy, ale ze mną zostań. Proszę.
V
Nie wiedziałem co się naokoło mnie dzieje. Po tym jak dowiedziałem się o wypadku mojej małej Y/N, moje ciało całkowicie przestało mnie słuchać. Jak przez mgłę widziałem auto do którego prowadził mnie Hobi. Cały czas kurczowo przytulałem się do jego ramienia i wylewałem morze słonych łez. Byłem przerażony zaistniałą sytuacją, która zaczęła mnie powoli przerastać.
- Tae przestań już płakać. Będzie dobrze - próbował odkleić mnie od swojego ramienia i posadzić w samochodzie.
- Przepraszam - usiadłem i zapiąłem pasy - po prostu się martwię.
- Nie masz za co przepraszać - westchnął - ja też się martwię.
Droga minęła nam w ciszy, jednak, gdy tylko znaleźliśmy się pod szpitalem, na nowo poczułem strach o Y/N i znowu zacząłem płakać. Łzy same cisły mi się do oczu, a ja za nic nie potrafiłem ich powstrzymać.Mniej więcej ogarniałem i widziałem, że Hope rozmawiał z jakąś pielęgniarką. Po chwili zaczął ciągnąć mnie w przeciwnym kierunku, jednak nie przeszliśmy daleko. Bez pukania wszedłem do środka.
- Kochanie proszę bądź silna. Mimo że ja nie jestem to Ty bądź dla mnie.
J-Hope
Jechałem 3 razy szybciej niż zwykle, totalnie olewając wszystkie przepisy. Jednak przez moją nieuwagę minąłem szpital. Sklinając (tym razem na siebie) wjechałem komuś na trawnik, żeby móc nawrócić. Jeszcze bardziej zbulwersowany wjechałem na szpitalny parking.
Szybciej niż nawróciłem, dowiedziałem się gdzie leży moja Y/N. Z racji tego, że lekarze nie pozwolili mi wejść, przycisnąłem nos do szyby i z ulgą stwierdziłem, że moje kochanie jest przytomne.
- Skarbie wytrzymaj. Zaraz obok Ciebie będę. Kocham Cię.
Suga
Jechałem na tyle szybko, by nie samemu nie ogarniać ile mam na liczniku. Mój samochód dzielnie parł naprzód, a ja jako dumny kierowca nie zwracałem uwagi na ludzi, którzy próbowali przejść przez przejście dla pieszych, czy na zwykłych rowerzystów.
Cały czas słyszałem przychodzące SMS'y od chłopaków, które doprowadzały mnie do białej gorączki. Ze złością otwarłem okno i wyrzuciłem przez nie telefon. Dopiero po chwili zorientowałem się, że było to większą głupotą niż to, że jechałem olewając wszystko i wszystkich.
Na parkingu zaparkowałem na tyle gwałtownie, żeby moje opony mogły zostawić za sobą ślady.
- Gdzie leży ** Twoje pełne imię i nazwisko **?
- Przykro mi nie mogę udzielać takich informacji. - poczułem się tak jakby co najmniej dał mi w twarz.
- Mam to głęboko w dupie. Albo teraz mi mówisz, gdzie ona leży, albo zaraz będziesz zbierać swoje zęby z podłogi.
Widać było, że facet się przeraził. Drżącym głosem powiedział mi to co powinien powiedzieć zaraz na początku. Pobiegłem we wskazanym kierunku, trącąc przy okazji kilka osób. Wparowałem do sali na której leżała Y/N, a na widok mojego zabandażowanego skarba, poczułem nie tyle co żal ściskający serce, co jeszcze większą chęć zabicia tego dupka przez którego moje kochanie tu leży.
- Misia, obiecuję Ci, że jak dorwę tego dupka to sprzedam mu taki wpierdol, że z kolesia nie będzie co zbierać.
Jungkook
Od kilku minut nieprzerwanie biegłem w stronę szpitala, co skutkowało kolką, która boleśnie kłuła mnie w bok. Zaschło mi w gardle, a ciało błagało o chwilę odpoczynku. Jednak mimo wszystko na swój sposób cieszyłem się z tego bólu, bo chciałem poczuć się tak jak czuła i czuje się Y/N przez ten cholerny wypadek.
Na szpitalnym parkingu prawie rozwaliłem sobie głowę, potykając się o kamień i wpadając pod auto, które w ostatniej chwili zahamowało.
Zatrzymałem się przed recepcjonistką i zgiąłem w pół, rozpaczliwie próbując zaczerpnąć powietrza. Zgaduję, że patrzała na mnie jak na idiotę. Stwierdziłem, że zanim dojdę do głosu, sam poszukam Y/N.
Znalazłem ją na samym początku korytarza przy łóżku pod oknem. Bardzo chciałbym znaleźć się na jej miejscu, żeby nie musiała cierpieć. Czułem, że łzy znowu zaczynają mi napływać do oczu.
- Skarbie przepraszam. Gdybym wtedy z Tobą pojechał teraz byś nie musiała tutaj leżeć. To moja wina. Przepraszam. Teraz już Cię nie zostawię.
Hejka!
Tak jak obiecałam wstawiłam to w tym tygodniu. Było to dla mnie bardzo trudne ze względu na szkołę, ale przecież nie ma nic niemożliwego, prawda? Przepraszam, że tak namieszałam i znowu zmieniałam temat, ale jeszcze bardziej by się wszystko powtarzało i by to nie było fajne.
Buzi :*
Super💗💗💗💗💗💗💗
OdpowiedzUsuń<3
UsuńMam takie pytanie masz juz plany na nastepna reakcje( nie naciskam ) ale czy chociaz masz tytul jakiej rekacji mozna sie spodziewac💗
UsuńRaczej jako takich planów nie mam, miałam zamiar zacząć pisać jutro 😳 może masz już jakiś pomysł?
UsuńKiedy ich budzisz w uroczy sposób ( przytulanie buzi xd) z gory dziekuje
UsuńPrzede wszystkim, dziękuję doktorowi Агбазаре za to, że oddał mi mojego ukochanego w ciągu 48 godzin. Nie mam nic do powiedzenia, jak tylko podziękować i powiedzieć, że jestem szczęśliwy.. Moja ukochana traktuje mnie lepiej, i spędza większość swojego czasu ze mną teraz mówi mi, jak bardzo mnie kocha, niż kiedykolwiek wcześniej.. Jeśli masz jakiekolwiek problemy ze swoim kochankiem, skontaktuj się z lekarzem Агбазарой e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp +2348104102662, bo on jest rozwiązaniem wszystkich problemów w relacjach
OdpowiedzUsuńKoham tą reakcję
OdpowiedzUsuńBardzo fajne ale sie przyznam rze jestem sama w szpitalu
OdpowiedzUsuń