Kim SeokJin właśnie przechadzał się między półkami sklepowymi, wybierając te produkty, które lubił jego chłopak. To co, że jego koszyk wypełniony był ostrym, słonym, bądź kwaśnym jedzeniem, skoro on sam wolał wszystko co delikatne i słodkie.
SeokJin robił to wszystko z miłości, która niewiele obchodziła Namjoon'a.
***
Chłopak zmachany biegł w stronę mieszkania. Był w cholerę spóźniony, Namjoon razem z kolegami pewnie byli już w środku, a jedyne co on zdążył zrobić, to posprzątać. Nic nie ugotował, nie zdążył przez korek nawet spokojnie dotrzeć do mieszkania.
Po pokojach rozległ się charakterystyczny szczęk kluczy, a później zamykanych drzwi. Młodszy wstał, mając ochotę nakrzyczeć na chłopaka, ba, najlepiej go uderzyć, jednak nie mógł, po prostu nie mógł go zbić, nie przy kumplach, którzy bruneta bardzo lubili i pewnie stanęliby po jego stronie. Zamiast tego podszedł do niego, podnosząc z ziemi zakupy i zanosząc je do kuchni.
Chłopak wszedł za nimi do pomieszczenia, niepewnie na niego patrząc. Ten tylko patrząc mu w oczy, położył mu rękę na policzku. Starszy lekko spiął się na ten gest, zamykając oczy, bo naprawdę nie lubił mieć ich otwartych, gdy młodszy na niego krzyczał, bądź bił po twarzy.
Jednak wyższy tylko pochylił się, żeby musnąć policzek chłopaka w miejscu, gdzie przed chwilą spoczywała jego dłoń.
Miłość to latarnia o zmiennym świetle.
Romain Rolland
Komentarze
Prześlij komentarz